Ściszone życie. O "Podjazdach" pisze Barbara Kowalewska
Amerykańska produkcja „Podjazdy” (reż. Andrew Ahn, 2019) to kolejny po „Wilkach” obraz dziecka, które przenosi się z matką w odległy od swojego miejsca zamieszkania stan, a wyjazd ten niesie ze sobą wiele niespodzianek. Film uwodzi skupieniem i powściągliwością w ekspresji, a scenariusz (Hannah Bos i Paul Thureen) jest rzadkim przykładem tego, jak można zwyczajne historie opowiedzieć w sposób zajmujący i o jak ważnych sprawach mówić ściszonym głosem.
Ciche śmierci
Twórcy filmu potrafią mówić o śmierci szeptem. Mały Cody przyjeżdża z matką do miejscowości, w której żyła i zmarła jej siostra. Mają uporządkować i sprzedać jej dom. Kathy zostaje jednak zaskoczona tym, co zastaje wewnątrz. „Poznaje” swoją siostrę dopiero poprzez to, co po niej zostało, nie utrzymywały bowiem ze sobą kontaktu przez wiele lat. Nieobecność zmarłej intensywnieje w natłoku mebli i przedmiotów, które kompulsywnie tamta zbierała. Cały film wydaje się opierać na procesie odkrywania, żegnania się i wyrzucania przedmiotów-nośników przeszłości, by zrobić miejsce na coś nowego. Ściszonym głosem o śmierci swojej żony opowiada także sąsiad Del, starszy pan, weteran wojenny (mistrzowska rola Briana Dennehy’ego), który zaprzyjaźnia się z Codym: „Bez niej wszystko jest jakieś inne… Robiła wiele rzeczy, których nie dostrzegałem”. To „pośmiertne dostrzeganie” rzeczy ważnych staje się podstawą bliższych relacji nowo przybyłych z sąsiadem.
Ciche życie
Dyskretnie przedstawione jest życie głównych postaci: Kathy żyjącej bez męża, na którego nie kobieta może liczyć (o jego istnieniu dowiadujemy się jedynie z krótkiej rozmowy telefonicznej), Cody’ego, wrażliwego introwertyka stroniącego od rówieśników, dla którego każde intensywniejsze doświadczenie społeczne kończy się wymiotami, i Dela, samotnie starzejącego się wdowca. Dzięki powściągliwemu szkicowaniu bohaterów twórcy filmu podkreślają atmosferę nieufności, ostrożności, a w końcu czułości, będących udziałem ludzi, których los postawił sobie nawzajem na drodze. Cody zyskuje zastępczego ojca/dziadka, Kathy pomocnego sąsiada, a Del pozwala chłopcu zrobić w swoim życiu trochę zamieszania.
Szeptem o tęsknotach
Twórcom tego intymnego obrazu udało się jednak uniknąć zarówno czułostkowości, jak i rozkrzyczanego melodramatyzmu. Głos opowiadającego tę historię jest głosem człowieka dojrzałego, który już wie, co to rozczarowanie, i nie próbuje walczyć z nurtem życia, ale nie wstydzi się wyrażania żalu i czułości. Kiedy Del mówi o swojej żonie: „chciałbym powtórzyć naszą podróż, jeździlibyśmy wolniej, nie spieszylibyśmy się”, mamy w tej scenie czułość powściąganą i dlatego tym mocniej przejmującą. Zostajemy też skonfrontowani z nieuchronnością: Del musi się przeprowadzić wiele mil dalej, do swojej córki, bo jest już coraz bardziej zniedołężniały. I Cody będzie musiał się z tym pogodzić. Ale zbudowana na cichej relacji tęsknota za bliskością staje się dla chłopca podstawą dalszego rozwoju i pozwala mu z większą ufnością otwierać się na kontakt z innymi.