Recenzja

Supermoce w walce ze wstydem. Recenzja filmu "Mój brat ściga dinozaury"

W pierwszym dniu Festiwalu organizatorzy powitali nas nie gorzej niż wówczas, gdy filmy mogliśmy oglądać w kinie. Przejrzysta, prosta w nawigowaniu strona internetowa, jakość techniczna emitowanych produkcji, klarowne opisy poszczególnych tytułów i elastyczny system dostępu do danego filmu w trzech przedziałach czasowych – to wszystko zachęca do udziału w tegorocznym święcie kina. Powitanie widowni przez reżysera przed emisją i krótka rozmowa online po filmie pozwalają przynajmniej w pewnym stopniu poczuć atmosferę, która towarzyszyła poprzednim festiwalowym edycjom.

Czekając na superbohatera

Jednym z pierwszych obrazów, jakie mogliśmy zobaczyć na swoich małych ekranach, był włosko-hiszpański „Mój brat ściga dinozaury” („Mio fratello rincorre i dinosauri”, reż. Stefano Cipani, 2019), oparty na autobiograficznej powieści Giacoma Mazzarioli, w której autor opowiada historię jego relacji z Giovannim, młodszym bratem z zespołem Downa. Pod włoskim tytułem książki znajduje się dopisek: „Historia moja i Giovanniego, który ma o jeden chromosom więcej”. Rozpoczynałam oglądanie z nastawieniem, że czeka mnie film poważny, być może z nutą optymizmu, ale trudny emocjonalnie. Tymczasem od pierwszych minut twórcy filmu zaskakują serią komicznych rodzinnych dialogów, w których trójka rodzeństwa dowiaduje się, że będą mieli brata zupełnie wyjątkowego. Kilkuletni Giacomo wychowuje się u boku niepełnosprawnego brata z oczekiwaniem na dzień, w którym ujawnią się jego supermoce, jakie niewątpliwie musi posiadać Giovanni, bo jest przecież zupełnie inny od wszystkich. Dorastając, przeżywa jednak nieuchronne rozczarowanie, uświadamiając sobie, że brat nie tylko nie jest żadnym superbohaterem, ale co więcej – wymaga opieki, wyrozumiałości i często sprawia problemy w przestrzeni publicznej. Wszystko toczy się mniej czy bardziej znośnie do momentu wejścia Giacoma w okres dojrzewania i wyboru liceum.

Mój brat umarł

Film nie tylko okazuje się opowieścią o tym, jak wygląda na co dzień życie rodziny z osobą niepełnosprawną, ale również porusza kwestię kształtowania się osobowości nastolatka pod wpływem rówieśników, strachu przed oceną i wstydu. Reżyser Stefano Cipani zwraca uwagę na to, że w wieku dorastania powodem do wstydu może być wszystko. W przypadku filmowego bohatera tym powodem jest brat z zespołem Downa, ale przecież może to być cokolwiek: pochodzenie, wygląd, status majątkowy rodziny. To, że w adaptacji książki głównym bohaterem nie jest doświadczający niepełnosprawności Gio, ale właśnie Giacomo – uważam za zabieg udany, przekierowuje to bowiem naszą uwagę z tego Innego na zachowanie nastolatka, który działa pod presją otoczenia. Paradoks polega na tym, że owa „presja” jest w jego głowie: Giacomo a priori zakłada, że zostanie wyśmiany, gdy rówieśnicy dowiedzą się prawdy. Brnie więc w coraz grubsze kłamstwa, oświadczając kolegom, że jego brat nie żyje, doprowadzając w końcu do sytuacji, z której trudno mu już wyjść z twarzą. To, co miało ochronić go przed ostracyzmem kolegów – wyparcie się niepełnosprawnego brata – prowadzi, paradoksalnie, prostą drogą do sytuacji odrzucenia. Kiedy zostaje sam ze świadomością konsekwencji swojego zachowania, to właśnie członkowie rodziny – chociaż zranieni – stają się oparciem i rozumieją, jakie motywy stały za pokrętnymi działaniami nastolatka.

Akceptacja jako wyzwanie

Jest to więc film o podwójnym odrzuceniu i podwójnej akceptacji: chłopca, który jest inny, bardziej kruchy z racji swojej niepełnosprawności, oraz chłopca, który w procesie dojrzewania, chcąc pokazać swoją najlepszą twarz, kieruje się niepewnością i wstydem – i błądzi. I chociaż życie codzienne takiej rodziny z pewnością ma więcej ciemnych stron, niż zobaczyliśmy to w filmie, ukazanie trudnego losu z przymrużeniem oka nadaje historii lekkości i dobrze ilustruje powiedzenie, że życie bywa tragiczne, ale nigdy nie jest do końca poważne.

Barbara Kowalewska